niedziela, 5 stycznia 2014

Blood apocalypse

                                                  

Zwykłe opowiadanie w przypływie weny twórczej, raczej nic odkrywczego jednak długo siedzące w mojej głowie. Oczywiście niedokończone.



       Ziemia, Niebieska planeta, Centrum życia. Trzecia planeta od słońca i piąta co do wielkości w naszym układzie. Zamieszkuje ją 8,7 miliona gatunków zwierząt i ponad 7 miliardów ludzi. Jedyna planeta w naszym układzie na której jest woda i która posiada dogodne warunki dla rozwijającego się życia. Dlaczego akurat ta? Dlaczego my? Mało kto sobie zadawał to pytanie aż do teraz.

      Dzień jak co dzień, budzik, kawa, prysznic, kreskówki i nagle świat zamarł. Przerwana emisja bajek, wiadomości, jakiś bełkot, stan zagrożenia, panika. Patrzę przez okno, biegną ludzie, trzymają w rękach najprzeróżniejsze rzeczy, niektórzy upadają i nie ma nikogo kto by im pomógł wstać. Wybiegam na podwórko, czuję się tak jak gdyby nacierało na mnie wystraszone stado gazeli, ludzie zachowują się jak wystraszone zwierzęta, uciekają w popłochu. Zaczepiam jakiegoś faceta, chyba go znam z widzenia, pytam "Co się dzieje?" usłyszałem tylko "Nie wiesz? apokalipsa, koniec świata, nasza planeta...umieramy!"... tyle, nic więcej, ale to był dopiero początek tego co miałem zobaczyć i czego doświadczyć.
   
     Teraz siedzę w starej kamienicy, wśród pijaków i brudasów którzy grają w karty i opowiadają sprośne dowcipy. Brudna speluna ze stolikiem i trzema krzesłami, starym barkiem i jakimiś meblami których przeznaczenia nie jestem już zdolny odgadnąć. Z okna mogę dostrzec jakieś budynki, niektóre całkiem zniszczone inne jeszcze w stanie użytku, pewnie są tam ludzie, żywi lub już martwi. Nad dachami widać coś innego, z daleka przypomina kable telefoniczne, jednak to nie kable, gdyż telefonia dawno przestała funkcjonować w takich miejscach jak to, tylko największe miasta świata mają zasilanie. To część tego co nas opanowało, żyły, czerwone, połyskujące ociekające lepką cieczą tkanki. Łączą się ze sobą i rozwidlają, wspinają po budynkach czepliwe jak pijawki, jak bluszcz czy winorośl. Nikt już z nas nie pamięta kiedy ulice i drogi zalała dziwna ciecz, śmierdząca i śmiercionośna, kwasy trawienne. Pamiętam tylko biedaków którzy nie zdążyli się uratować i zostali strawieni na moich oczach. Skóra pęczniejąca zamieniająca się w różową maź przypominającą truskawkowy kisiel. Białe kości wystające z kikutów rozpadającego się ciała i ten krzyk, którego nigdy nie zapomnę. Chociaż teraz już przywykłem do tego, w tedy było to dla mnie strasznie przeżycie. Teraz wiem że były znaki, kwaśne jeziora, na wpół strawione zwierzęta leżące gdzieś w lesie lub też inne, z dziwnymi naroślami które w tedy wszyscy brali za jakąś infekcje. Nikt jednak tego nie połączył ze sobą, jajogłowi nie wpadli na pomysł by to dokładniej zbadać, a teraz żyjemy... nie to złe słowo, trwamy w chaosie, jesteśmy pokarmem dla naszego świata, Ziemia stała się biologicznym piekłem.

       Tak mijają lata, próbujemy się zaaklimatyzować w nowym świecie który nas nie chce, w świecie który stał sie odrębnym organizmem. Dotychczasowa wiedza na temat budowy ciał różnych gatunków pomogła nam przetrwać, ziemia stała się hybrydą, dziwnym tworem, połączeniem żyjącego bytu i planety. Nie potrafimy stwierdzić czy posiada taki narząd jak mózg, gdybyśmy go zlokalizowali, moglibyśmy to "coś" zniszczyć... ale, czy w tedy Ziemia nie rozpadłaby się? Czy nie implodowałaby, lub zniknęła w inny tragiczny sposób? Tego nikt nie wie, dlatego staramy sie trwać w tym stanie nieświadomości i codziennego zagrożenia. Powstało za to wiele sekt które próbują wyjaśnić to w mityczny lub legendarny sposób, jedni wierzą że to sam Bóg inni że Kosmici i że stan w jakim nasza planeta się znajduje świadczy o ich istnieniu, powstał też oczywiście całkiem spory ruch oporu do którego należę. Przez kryzys gospodarczy, gdyż wiele dóbr z naszej planety zniknęło, zaczął prosperować czarny handel, lecz jak kiedyś towarem był narkotyki, broń, alkohol, tak teraz są to kawa, nasiona, owoce, czasami leki. Nie ma praktycznie źródeł pitnej wody na świecie, naukowcy próbują syntezować wodę z kwasów które wylały na powierzchnię, na początku wszyscy podchodzili do tego sceptycznie lecz teraz, to jest na początku dziennym, coś pić musimy. Powstały budynki i łodzie z metali nie ulegającym roztworzeniu w  kwasie by moc importować i eksportować towary najbardziej pożądane. Problem polega na tym, że cała ziemia umiera, rośliny i zwierzęta, powstają dziwne gatunki które sa dla nas zagrożeniem, parujące jeziora kwasów, sprowadzając śmiercionośne deszcze i burze, upały narażają nas na trujące opary, niestety czarno widzę naszą przyszłość.
   
       Pewnego dnia, wędrując kanałami czarnego rynku które jak zwykle były pełne szemranych typów, śmieci i o dziwo szczurów które jakimś cudem dawały sobie świetnie rade, natknąłem się na dziwne informacje, co chwila słyszałem plotki o przerażających "istotach" które dosłownie rzucały się na ludzi i zwierzęta, pojedynczo, stadami i wchłaniały organizmy żywcem. Od razu sekty ogłosiły że to kosmici i zaczęli wyruszać im na spotkanie, jednak niewielu wróciło z informacją co to za istoty, cudem było jeżeli któryś z przybyłych potrafił się wysłowić i nie postradał zmysłów. Przypadków było co raz więcej, ludzie wracali z różnych miejsc, bez rąk, nóg, czasami ledwo się czołgali aż skonali gdzieś na polu. Dopiero naukowcy po zbadaniu przypadków pożarcia lub wchłonięcia, jak kto woli, doszli do wniosku że to są przeciwciała, które chcą nas wyeliminować, jesteśmy ciałami obcymi w organizmie planety. Pojawienie się przeciwciał świadczy o tym że Organizm się ciągle rozwija i musimy się przygotować na różne zjawiska.  Jak wcześniej już głoszone, to my jesteśmy intruzem na planecie, który ją niszczy i modyfikuje by było nam wygodnie, teraz ona się zbuntowała.

Żródło:http://www.goinart.net/goin-stencil-spray-blood-borderline-biennale-2011-abode-of-chaos/