Jak na razie z głowy wylazła mi taka oto ilustracja malowana farbami plakatowymi, akwarelami i kredkami progresso :)
czwartek, 24 kwietnia 2014
Dzikie stwory...
Jak na razie z głowy wylazła mi taka oto ilustracja malowana farbami plakatowymi, akwarelami i kredkami progresso :)
wtorek, 22 kwietnia 2014
Z powrotem, czyli...
Samym środkiem ciszy kroczyła żwawo jej przyczyna- obcy wędrowiec z dużą walizką,
Pięknie sklepiona czaszka podróżnego znamionowała niepospolitą inteligencję,
postawa i wejrzenie zdradzały cudzoziemca,
liczne nalepki na walizce- światowca,
liczne nalepki na walizce- światowca,
a to wszystko razem- królika.
Jest taka książka, która była niespodzianką od losu. Kupiłam ją na kiermaszu książek z okazji Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy za 2 zł. Potem dowiedziałam się że jest praktycznie niedostępna, nie ma jej w księgarniach, nie ma w drukarniach. Ktoś wystawił ją na allegro za 90 zł a w antykwariacie kosztuje 40 zł, a dopaść ją trudno. Mowa o „Z powrotem, czyli fatalne skutki niewłaściwych lektur” napisanej przez Zbigniewa Batko. W ilustracje zaopatrzył ją genialny Stasys Eidrigevičius. Książka została wydana dwa razy za pośrednictwem wydawnictwa Iskry, pierwszy raz w 1984 roku. Trudno mi powiedzieć do kogo jest skierowana, wydaje się zbyt zawiła dla dzieci, momentami przerażająca.
Opowiada historie Królika… Królika? A może nie
Królika? Opowiada historie Królika, nasz Królik wędruje mając przy sobie
jedynie walizkę. Wędruje w poszukiwaniu
samego siebie. Oczywiście po drodze spotyka wiele istot, przyjaznych i
nie. Wędrujemy z koniem i pingwinem,
oraz z kukułką z zegara . A czasami mruga do nas Tereska.
Opowieść ta w dość zawiły ale barwny sposób pokazuje
co się może stać jak zatracimy siebie chcą być kimś innym. Opowiada o tym co
się dzieje gdy zaczynamy znajomość od kłamstwa oraz jakie są skutki czytania cudzej
korespondencji :P
Wspomniany wcześniej Stasys Eidrigevičius wykonał
ilustracje które jednych mogą przerażać i odrzucać, innych przyciągać i
hipnotyzować (ja należę do tych drugich).
Zbigniew Batko napisał w swoim życiu dwie książki,
pracował również przy produkcji filmów animowanych studia SE-MA-FOR.
Daniel Sczechura w 1997 roku stworzył krótką
animację na podstawie owej książki. Nazwał swój film „Dobranocka”, polecam
każdemu, kto lubi stare animacje, obejrzeć to 15 minutowe dzieło.
piątek, 18 kwietnia 2014
Kraina Chichów
Tytuł:
Kraina Chichów (The Land of Laughs)
Autor:
Jonathan Carroll
Gatunek:
urban fantasy
Rok wydania w formie książkowej: 1990 r.
W Polsce książka ta ukazała się nakładem wydawnictw: REBIS,
Prószyński i S-ka
"Prowadź życie systematyczne i uporządkowane,
abyś mógł sobie pozwolić
na
gwałtowność i oryginalność w pracy."
Flaubert
Nie będę się rozwodzić nad szatą graficzną ponieważ wznowień
i okładek było sporo, pokażę za to kilka polskich wydań.
Nie jest to zwykła książka. Nie opowiada o zwykłych
wydarzeniach. Z początku wciąga nas w życie głównych bohaterów, ich relacje,
otoczenie, a gdy człowiek już się spokojnie odnajdzie i "osiedli" w
fabule....BUM! wszystko odwraca się do góry nogami, zostaje odbite w krzywym
zwierciadle. Trudno pisać o tej książce nie zdradzając fabuły, ale
spróbuję uchwycić chociaż jej niezwykły
charakter.
Książka
zaczyna się spokojnie. Poznajemy Tomasza Abbeya, nauczyciela języka
angielskiego, który jest synem słynnego aktora (tak to jest ważne). Tomasz
uwielbia książki które czytał w dzieciństwie, konkretnie jedną- „Krainę
Chichów”, napisaną przez niejakiego Marshalla France’a. Postać pisarza
intryguje Abbeya, który wpada na pomysł napisania biografii autora. W swoich
poszukiwaniach, w antykwariacie spotyka Saxony, dziewczyna również jest
zafascynowana Marshallem. Tom coraz bardziej przekonany do pisania biografii,
po wielu perypetiach, razem z nowo poznaną koleżanką wyjeżdża do rodzinnego
miasta pisarza…. Miasteczko jak miasteczko, wszyscy się znają, lubią, szanują.
Fryzjer, sklep spożywczy, pralnia i córka Marshalla France’a. Tom i Saxony
coraz bardziej zagłębiają się w życie pisarza. Odwiedzają ulubione miejsca,
czytają ulubione książki, poznają jego przyjaciół, jedzą te same potrawy.
Zaczynają pisać biografię, jednak od tego momentu w miasteczku zaczynają się
dziać dziwne rzeczy które będą miały ogromne znaczenie dla naszych bohaterów.
Wypadki samochodowe czy śmierć domowych pupili same w sobie nie są niczym
niezwykłym, niezwykła jest radość mieszkańców z tych zdarzeń i pewność że tak
właśnie miało być, bo tak było przesądzone.
Czy pisarz
ma moc tworzenia, ożywiania? Czy tworzone istoty mają wolną wolę? Jak ważne w
tej fabule są bulteriery? I czy śmierć może nas nie przerażać? By móc
rozprawiać na takie tematy trzeba sięgnąć po Krainę Chichów
Polecam tę
książkę każdemu fanowi niezwykłych historii i niekonwencjonalnych rozwiązań.
Uważam że jest to pozycja godna uwagi. Mnie się bardzo podobała i z chęcią
sięgnę po inne dzieła tego autora :)
wtorek, 8 kwietnia 2014
Złodziejka książek
Postanowiłam napisać mini recenzję (?), notkę o książce i
filmie które wywołały we mnie sprzeczne emocje.
Tytuł: Złodziejka książek (the Book Thief)
Autor: Markus Zusak (zaskoczyło mnie że jest Australijczykiem
i ma 39 lat)
Rok wydania: na świecie 2005, w Polsce 2008
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Typ: powieść wojenna
Pierwsze wydanie ma śliczną
okładkę, w genialny sposób odzwierciedlającą fabułę - prosta kolorystyka z
symbolicznym obrazkiem. Niestety w 2013 roku, gdy wyszedł film, jak na komercję
przystało, wprowadzili na rynek egzemplarze z okładką z filmu. Tragiczna nie
była, ale to już nie to samo. Na szczęście ta szata graficzna nie cieszyła się
powodzeniem i wznowili wydanie stare z lekko zmienioną czcionką. Oczywiście, było wiele innych okładek, ale pokażę te które ukazały się w Polsce.
stara okładka
Zaczynając od książki, porwała
mnie bez reszty, zakochałam się w każdym jej elemencie. Postacie są barwne, ale
jednocześnie swojskie - czujesz jakbyś je znał. Mimo że Markus Zusak jest Australijczykiem,
świetnie odwzorował klimat Hitlerowskich Niemiec, wczuł się w język i kulturę
panującą wśród biedoty (nie ukrywajmy, nasi główni bohaterowie mają ledwo co do
garnka włożyć). Książka opowiada o życiu dziewczynki, którą matka oddała pod
opiekę niemieckiej rodzinie. Już na początku zostaje sama, jej młodszy brat - Werner, który miał razem z nią zamieszkać u niemieckiej rodziny, umiera w pociągu i zostaje pochowany przy torach. Opowiada historię dziewczynki, która uczy się czytać i pisać dzięki nowemu ojcu
i ukradzionym książkom, ale przede wszystkim przetrwać i być dobrym człowiekiem.
Opowiada równocześnie historię wielu innych osób, Maxa Vandenburga, Hansa
Hubermanna, Rudiego Steinera oraz innych pobocznych postaci. Dowiadujemy się także sporo o akordeonie, czarnoskórym olimpijczyku i bibliotece burmistrza. Historia i
czas w jakim się znajdujemy to tylko powiązane tło mimo iż jest katalizatorem zdarzeń.
Książka wydaje się gruba, bo ma prawie
500 stron (chociaż historia w niej opisana dzieje się mniej więcej przez 4 lata
plus podsumowanie), jednak czyta się ją w zatrważającym tempie, strona za
stroną i człowiek nie wie kiedy ją kończy, chociaż robi to z ciężkim sercem
gdyż zakończenie… nie zdradzę tego :P
Film… film mnie rozczarował na całej
linii. Cieszę się, że najpierw przeczytałam książkę, bo inaczej pewnie nie
zrobiłaby na mnie takiego wrażenia. Niestety, mimo dobrej scenografii i
zaplecza technicznego film jest pozbawiony jakichkolwiek wyższych uczuć,
jakiejkolwiek tragedii (tak, książka jest o tragedii). Owszem dla osób które
nie czytały książki, film jest do przyjęcia, a nawet może się spodobać. Wycięto
mnóstwo scen, dodano nowe które zmieniają fabułę,niektóre przeinaczono. Film
pozbawia sceny emocji, wszystko jest jakby delikatniejsze, słowa i gesty. Akcja
jest przyspieszona, i co najbardziej boli - nie widać tak dobrze więzi między
bohaterami, która jest jednym z mocniejszych punktów fabuły i na niej opiera się też
akcja. Wiele rzeczy które w książce było oczywistych, dzięki cudownym opisom w
filmie stają się dwuznaczne i trudno pojąć o co chodzi. Musze również wspomnieć
o niedocenionym narratorze.
Zatem, jeżeli ktoś filmu nie
oglądał, a ma zamiar, to polecam najpierw przeczytać książkę (chociaż ostrzegam, że film może w tedy wydać się okropnym tworem). Jeżeli zaś ktoś już film
widział, może przeczytać „Złodziejkę książek”po to, by mieć porównanie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)