niedziela, 23 listopada 2014

PasiKlusek- czyli moje hobby!

Od jakiegoś czasu zaczęłam więcej szyć. Zaczęło się od sowy, która została sprezentowana ważnej dla mnie osobie. Po sowie która została przyjęta wielkim uśmiechem przyszedł czas na Rodzinkę Świniów, Pana Świnia i Panią Świnkę. Pani Świnka dosłownie wyskoczyła spod moich rąk, jakby sama zaistniała, z Panem Świniem było troszkę trudniej. Ogólnie Świniowa rodzinka przypomina mi moich zmarłych dziadków. Babcia zawsze w fartuszku, dziadek, poważny pan z fajką.

Potem po znalezieniu w lumpeksie genialnego materiału w mojej głowie urodził się diabeł. Diabeł ze świecącymi się oczkami i czarnym futerkiem. Dziwne rzeczy wychodzą z mojej głowy.

Potem już tworzyło się więcej, etui na telefon, etui dla koleżanki no i..... zamówienie od znajomej na dwie maskotki prezenty, Misia i Kota. Było to wyzwanie, gdyż nie szyłam dla kogoś, tylko dla siebie i nie martwiłam się czy ktoś będzie zadowolony. Tak oto powstał fanpejdż PasiKlusek  https://www.facebook.com/pages/PasiKlusek/199105806903022?ref=hl#
 Mam zamiar się rozwijać w tym kierunku, puki sprawia mi to radość i radość innym :)



















 UWAGA! Wszelkie prawa zastrzeżone! Wykorzystywanie zdjęć, pomysłów lub wzorowanie się bez mojej zgody jest zabronione!!!!

wtorek, 18 listopada 2014

Handmade

Kilka rzeczy robionych ręcznie, ostatnio mnie wzięło na szycie, moje kochanie świnki i diabełek :) no i kilka rysunków...
                                            




środa, 22 października 2014

Kolejne moje prace :)

      

                                      
Starałam się przenieść na papier mój sen o dziwnych istotach żyjących obok nas, których nie dostrzegamy. Może napisze opowiadanie na tej podstawie :)





Od lewej praca mojego Współlokatora Wojtka (Tusia) w ramach rozweselania oraz moja jesień :)

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Malunki

               Kolejne prace oraz mała zabawa z efektami w Picasie.

Nie wiem co autor miał na myśli, taka kobieta z głowy, w przypływie weny. Nadal moje ręce nie potrafią dogonić wyobraźni.



poniedziałek, 14 lipca 2014

Rekomendacja- Dzikie Stwory

Ponieważ z powodu pracy nie mam zbytnio czasu na pisanie :(  (a wypadałoby coś opublikować). Wstawiam swoją rekomendację książka Dave'a Eggersa "Dzikie Stwory" napisaną na zajęcia Biblioterapii :)



Dave Eggers na podstawie książeczki obrazkowej dla dzieci „Tam, gdzie mieszkają dzikie stwory” Mourice’e Sendaka i filmu o tym samym tytule, stworzył książkę, która nie jest jednak dokładną kopią. Wszystkie z tych dzieł opowiadają historię 11 letniego Max’a, który po kłótni z mamą i ucieczce z domu trafia na dziką wyspę zamieszkaną przez tytułowe Dzikie Stwory. Książka Eggers’a jednak bardziej ukazuje nam wewnętrzne problemy chłopca.
 Max mieszka razem ze starszą siostrą i mamą, rodzice są po rozwodzie. Mama znalazła nowego partnera a siostra dorosła i nie poświęca już Max’owi tyle czasu i uwagi co kiedyś. Naszemu bohaterowi trudno się z tym pogodzić, nie rozumie czemu został sam oraz czemu nie ma taty. Nie lubi nowego partnera swojej mamy i przestaje nad sobą panować. Chłopiec jest obdarzony sporą wyobraźnią, lubi udawać że jest wilkiem, nosi również taki strój. W momentach złości sam zachowuje się jak zwierzę, co doprowadza do wypadku w którym gryzie mocno swoją mamę, po czym, obarczony winą za wszystkie rodzinne niepowodzenia, ucieka z domu.

[…] pomysł napadł go znienacka i nie mógł mu się oprzeć – nachylił się i ugryzł mamę w rękę najmocniej jak potrafił. Krzyknęła i przewróciła go na podłogę. Odskoczyła, trzymając się za rękę. Z oczami pełnymi trwogi i wściekłości, zawodziła niczym raniona bestia. Max jeszcze nigdy dotąd jej nie ugryzł. Był przerażony. Ona była przerażona. Patrzyli na siebie tak jakby się zobaczyli po raz pierwszy. […] – Dlaczego mi to robisz? – załkała mama. – To przez Ciebie w domu jest nic tylko chaos![1]


Max zostaje obarczony winą za wszystkie niepowodzenia swojej mamy. Rozwód, problemy  w pracy, problemy wychowawcze. Uczucia chłopca nie mają ujścia więc przeradzają się w agresje. Po ucieczce z domu, gdy biegnie, czuje się wolny, jak zwierzę, jak noc, jak wiatr. Ucieka od wszystkim problemów.
Po kilkudniowej podróży małą łódką, Max dociera na dziką wyspę. Bez jedzenia i picia, ubrany jedynie w swój wilczy strój. Spotyka tam siódemkę zwaśnionych stworów podczas kłótni. Zauważony przez istoty musi kłamać że jest ich królem i przybył im pomóc, dzięki temu ratuje się przed pożarciem. Od tej chwili chłopiec dowodzi wielkoludom, pomaga im się pogodzić, wymyśla różne zabawy by pomóc im się zintegrować, jednak nie zawsze mu się to udaje, a nawet często uzyskuje odwrotny skutek. Zbyt duża odpowiedzialność go przerasta. Zaczyna mieć kłopoty, stwory zaczynają podejrzewać że nie jest królem a tylko zwykłym chłopcem i coraz częściej chcą go zjeść. Zostawiony sam w nocy przy ognisku rozważa powrót do domu, jednak jest pewien że nie ma do czego wracać.

Powiedzmy jednak, że udałoby mu się dotrzeć do domu. Ale co z tego, skoro rodzina kompletnie już go zapomniała? Nie było go od tak wielu dni, że z pewnością uznali, iż zginą lub zaginą, czego z pewnością nie żałowali[2]

Podczas tej przygody zauważa jak ważna jest rodzina, co robił źle, widzi swoją agresje i złe emocje, które dusił w środku. Po wielu trudach i niepowodzeniach w swoim „królowaniu” postanawia wrócić do domu i przeprosić mamę.
Stwory mimo iż są duże i niebezpieczne, posiadają kły i pazury również potrzebują miłości i uwagi. Chłopiec dostrzega w nich dzieci sam zostaje obarczony problemami wychowawczymi, takimi jak organizowanie czasu, wysłuchiwanie problemów a nawet wyjaśnianie zjawisk przyrody. Do Max’a dochodzi, że rodzice mimo iż dorośli również potrzebują takich uczuć jak troska i zrozumienie.
Myślę że książka ta posiada walory terapeutyczne. Obrazuje z jakimi problemami zmaga się dziecko po rozwodzie rodziców, gdy zostaje samo ze swoimi problemami. Przedstawia również sytuacje w której rodzice obarczają dziecko wszystkimi niepowodzeniami. Pokazuje jak radzić sobie z gniewem i że agresja nie jest rozwiązaniem. Uświadamia  jak wielką odpowiedzialnością jest opieka nad kimś, jak jesteśmy różni i co zrobić by te różnice niwelować. Dzięki temu że główny bohater ma 11 lat, młodemu czytelnikowi łatwiej się utożsamić z postacią Max'a. Mimo iż książka jest fikcją, tytułowe dzikie stwory mogą pomóc dziecku zrozumieć, że nie wszystko co duże jest złe i że dorośli również potrzebują opieki i zrozumienia.
Pod podobnym tytułem wyszedł poradnik „Dzikie stwory. Sztuka wychowania chłopców” Jamesa Stephena i Thomasa Davida, pomagająca zrozumieć chłopców od 2 do 22 lat.


okładka książki Dave'a Eggersa



                                         plakat filmu pod tytułem "Gdzie mieszkają dzikie stwory"


                                                       
 okładka książki Mourice'a Sendaka, która była bazą dla filmu i książki Eggersa




[1] Eggers Dave, Gdzie mieszkają dzikie stwory, Poznań, Zysk i S-ka Wydawnictwo, 2009, s. 77
[2] Tamże s. 215

czwartek, 24 kwietnia 2014

Dzikie stwory...


Obejrzałam film "Gdzie mieszkają dzikie stwory" i jestem w trakcie książki. Pewnie ją zrecenzuje :)
Jak na razie z głowy wylazła mi taka oto ilustracja malowana farbami plakatowymi, akwarelami i kredkami progresso :)

wtorek, 22 kwietnia 2014

Z powrotem, czyli...

            

Samym środkiem ciszy kroczyła żwawo jej przyczyna- obcy wędrowiec z dużą walizką, 
Pięknie sklepiona czaszka podróżnego znamionowała niepospolitą inteligencję, 
postawa i wejrzenie zdradzały cudzoziemca, 
liczne nalepki na walizce- światowca, 
a to wszystko razem- królika.


            Jest taka książka, która była niespodzianką od losu. Kupiłam ją na kiermaszu książek z okazji Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy za 2 zł. Potem dowiedziałam się że jest praktycznie niedostępna, nie ma jej w księgarniach, nie ma w drukarniach. Ktoś wystawił ją na allegro za 90 zł a w antykwariacie kosztuje 40 zł, a dopaść ją trudno. Mowa o „Z powrotem, czyli fatalne skutki  niewłaściwych lektur” napisanej przez Zbigniewa Batko. W ilustracje zaopatrzył ją genialny Stasys Eidrigevičius. Książka została wydana dwa razy za pośrednictwem wydawnictwa Iskry, pierwszy raz w 1984 roku. Trudno mi powiedzieć do kogo jest skierowana, wydaje się zbyt zawiła dla dzieci, momentami przerażająca.



            Opowiada historie Królika… Królika? A może nie Królika? Opowiada historie Królika, nasz Królik wędruje mając przy sobie jedynie walizkę.  Wędruje w poszukiwaniu samego siebie. Oczywiście po drodze spotyka wiele istot, przyjaznych i nie.  Wędrujemy z koniem i pingwinem, oraz z kukułką z zegara . A czasami mruga do nas Tereska.
            Opowieść ta w dość zawiły ale barwny sposób pokazuje co się może stać jak zatracimy siebie chcą być kimś innym. Opowiada o tym co się dzieje gdy zaczynamy znajomość od kłamstwa oraz jakie są skutki czytania cudzej korespondencji :P

            Wspomniany wcześniej Stasys Eidrigevičius wykonał ilustracje które jednych mogą przerażać i odrzucać, innych przyciągać i hipnotyzować (ja należę do tych drugich).



            Zbigniew Batko napisał w swoim życiu dwie książki, pracował również przy produkcji filmów animowanych studia SE-MA-FOR.

            Daniel Sczechura w 1997 roku stworzył krótką animację na podstawie owej książki. Nazwał swój film „Dobranocka”, polecam każdemu, kto lubi stare animacje, obejrzeć to 15 minutowe dzieło.




piątek, 18 kwietnia 2014

Kraina Chichów


Tytuł: Kraina Chichów (The Land of Laughs)

Autor: Jonathan Carroll

Gatunek: urban fantasy

Rok wydania w formie książkowej: 1990 r.

W Polsce książka ta ukazała się nakładem wydawnictw: REBIS, Prószyński i S-ka






                                            "Prowadź życie systematyczne i uporządkowane,

                                             abyś mógł sobie pozwolić

                                             na gwałtowność i oryginalność w pracy."

                                             Flaubert





Nie będę się rozwodzić nad szatą graficzną ponieważ wznowień i okładek było sporo, pokażę za to kilka polskich wydań.

                                                

                                                  

                                                    


Nie jest to zwykła książka. Nie opowiada o zwykłych wydarzeniach. Z początku wciąga nas w życie głównych bohaterów, ich relacje, otoczenie, a gdy człowiek już się spokojnie odnajdzie i "osiedli" w fabule....BUM! wszystko odwraca się do góry nogami, zostaje odbite w krzywym zwierciadle. Trudno pisać o tej książce nie zdradzając fabuły, ale spróbuję  uchwycić chociaż jej niezwykły charakter.



          Książka zaczyna się spokojnie. Poznajemy Tomasza Abbeya, nauczyciela języka angielskiego, który jest synem słynnego aktora (tak to jest ważne). Tomasz uwielbia książki które czytał w dzieciństwie, konkretnie jedną- „Krainę Chichów”, napisaną przez niejakiego Marshalla France’a. Postać pisarza intryguje Abbeya, który wpada na pomysł napisania biografii autora. W swoich poszukiwaniach, w antykwariacie spotyka Saxony, dziewczyna również jest zafascynowana Marshallem. Tom coraz bardziej przekonany do pisania biografii, po wielu perypetiach, razem z nowo poznaną koleżanką wyjeżdża do rodzinnego miasta pisarza…. Miasteczko jak miasteczko, wszyscy się znają, lubią, szanują. Fryzjer, sklep spożywczy, pralnia i córka Marshalla France’a. Tom i Saxony coraz bardziej zagłębiają się w życie pisarza. Odwiedzają ulubione miejsca, czytają ulubione książki, poznają jego przyjaciół, jedzą te same potrawy. Zaczynają pisać biografię, jednak od tego momentu w miasteczku zaczynają się dziać dziwne rzeczy które będą miały ogromne znaczenie dla naszych bohaterów. Wypadki samochodowe czy śmierć domowych pupili same w sobie nie są niczym niezwykłym, niezwykła jest radość mieszkańców z tych zdarzeń i pewność że tak właśnie miało być, bo tak było przesądzone.

          Czy pisarz ma moc tworzenia, ożywiania? Czy tworzone istoty mają wolną wolę? Jak ważne w tej fabule są bulteriery? I czy śmierć może nas nie przerażać? By móc rozprawiać na takie tematy trzeba sięgnąć po Krainę Chichów



          Polecam tę książkę każdemu fanowi niezwykłych historii i niekonwencjonalnych rozwiązań. Uważam że jest to pozycja godna uwagi. Mnie się bardzo podobała i z chęcią sięgnę po inne dzieła tego autora :)

wtorek, 8 kwietnia 2014

Złodziejka książek


Postanowiłam napisać mini recenzję (?), notkę o książce i filmie które wywołały we mnie sprzeczne emocje. 

Tytuł: Złodziejka książek (the Book Thief)
Autor: Markus Zusak (zaskoczyło mnie że jest Australijczykiem i ma 39 lat)
Rok wydania: na świecie 2005, w Polsce 2008
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Typ: powieść wojenna

Pierwsze wydanie ma śliczną okładkę, w genialny sposób odzwierciedlającą fabułę - prosta kolorystyka z symbolicznym obrazkiem. Niestety w 2013 roku, gdy wyszedł film, jak na komercję przystało, wprowadzili na rynek egzemplarze z okładką z filmu. Tragiczna nie była, ale to już nie to samo. Na szczęście ta szata graficzna nie cieszyła się powodzeniem i wznowili wydanie stare z lekko zmienioną czcionką. Oczywiście, było wiele innych okładek, ale pokażę te które ukazały się w Polsce.

                                                           stara okładka
         

                                                                    okładka z filmu

Zaczynając od książki, porwała mnie bez reszty, zakochałam się w każdym jej elemencie. Postacie są barwne, ale jednocześnie swojskie - czujesz jakbyś je znał. Mimo że Markus Zusak jest Australijczykiem, świetnie odwzorował klimat Hitlerowskich Niemiec, wczuł się w język i kulturę panującą wśród biedoty (nie ukrywajmy, nasi główni bohaterowie mają ledwo co do garnka włożyć). Książka opowiada o życiu dziewczynki, którą matka oddała pod opiekę niemieckiej rodzinie. Już na początku zostaje sama, jej młodszy brat - Werner, który miał razem z nią zamieszkać u niemieckiej rodziny, umiera w pociągu i zostaje pochowany przy torach. Opowiada historię dziewczynki, która uczy się czytać i pisać dzięki nowemu ojcu i ukradzionym książkom, ale przede wszystkim przetrwać i być dobrym człowiekiem. Opowiada równocześnie historię wielu innych osób, Maxa Vandenburga, Hansa Hubermanna, Rudiego Steinera oraz  innych pobocznych postaci. Dowiadujemy się także sporo o akordeonie, czarnoskórym olimpijczyku  i bibliotece burmistrza. Historia i czas w jakim się znajdujemy to tylko powiązane tło mimo iż jest katalizatorem zdarzeń.
Książka wydaje się gruba, bo ma prawie 500 stron (chociaż historia w niej opisana dzieje się mniej więcej przez 4 lata plus podsumowanie), jednak czyta się ją w zatrważającym tempie, strona za stroną i człowiek nie wie kiedy ją kończy, chociaż robi to z ciężkim sercem gdyż zakończenie… nie zdradzę tego :P

Film… film mnie rozczarował na całej linii. Cieszę się, że najpierw przeczytałam książkę, bo inaczej pewnie nie zrobiłaby na mnie takiego wrażenia. Niestety, mimo dobrej scenografii i zaplecza technicznego film jest pozbawiony jakichkolwiek wyższych uczuć, jakiejkolwiek tragedii (tak, książka jest o tragedii). Owszem dla osób które nie czytały książki, film jest do przyjęcia, a nawet może się spodobać. Wycięto mnóstwo scen, dodano nowe które zmieniają fabułę,niektóre przeinaczono. Film pozbawia sceny emocji, wszystko jest jakby delikatniejsze, słowa i gesty. Akcja jest przyspieszona, i co najbardziej boli - nie widać tak dobrze więzi między bohaterami, która jest jednym z mocniejszych punktów fabuły i na niej opiera się też akcja. Wiele rzeczy które w książce było oczywistych, dzięki cudownym opisom w filmie stają się dwuznaczne i trudno pojąć o co chodzi. Musze również wspomnieć o niedocenionym narratorze.







Zatem, jeżeli ktoś filmu nie oglądał, a ma zamiar, to polecam najpierw przeczytać książkę (chociaż ostrzegam, że film może w tedy wydać się okropnym tworem). Jeżeli zaś ktoś już film widział, może przeczytać „Złodziejkę książek”po to, by mieć porównanie.