poniedziałek, 3 lutego 2014

Blood apocalypse 2

                                            


          Idę, dookoła mnie nie ma nikogo, całkowicie opuszczona dzielnica. Widzę porzucone  budynki, niektóre już w prawie całkowitym rozkładzie. Podążam między gruzami. Wszędzie ruiny, śmieci, jedno wielkie wysypisko i o ironio piękny wschód słońca! Zadziwiające, mimo totalnego rozkładu nie widzę nigdzie organicznego zagrożenia w postaci "przeciwciał" czy innego tego typu cholerstwa, za to grzęznę w odpadkach, moje jeszcze zdatne do użytku trapery rozgarniają papiery. Przeczesuję wzrokiem makulaturę by znaleźć coś przydatnego. Książki, książki są bardzo pożądanym towarem teraz, nawet harlequiny, mimo płytkiej fabuły dają ludziom uczucie miłości, bo nikt teraz nie ma czasu na romanse. Wiele bibliotek zostało zniszczonych a wraz z nimi przepadł duży kawałek dorobku intelektualnego ludzkości. Przepadamy, giniemy, z każdej strony coś się rozpada. Gospodarka, kultura, polityka. Akurat tej ostatniej nie potrzebujemy zbytnio, zamiast walczyć o przetrwanie gatunku, małpy w garniturach wymyślają nowe sposoby zarobku na tragedii. Coraz więcej ludzi ginie a oni stawiają sobie złote pałace, twierdze w których popijają whiskey i kolekcjonują dziwki, kobiety które nie wiedziały gdzie szukać pomocy, teraz są jak niewolnice, chociaż w każdej chwili mogą odejść. Niedawno dało się słyszeć o jednej takiej, która była w ciąży, a ta polityczna świnia kazała jej wybierać, albo odejdzie z dzieckiem, albo zostanie a dziecko porzuci lub da zwierzętom, bo przecież one tez muszą coś jeść. Nie chce myśleć co wybrała ale dobrze wiem. Od tego wszystkiego aż człowiek ma mdłości. Rozglądam się, gazety, tabloidy,czasopisma, jakieś kobitki w sukienkach, reklamy pomadek, najnowszy iphone do wygrania i przepisy na schab... gdzie ty teraz człowieku zjesz schab?  
          Wśród druków leży coś innego, coś jakby dziennik, pamiętnik, zeszyt? Otwieram powoli i o dziwo kartki są w całkiem dobrym stanie, mimo plam i zagięć zawartość jest czytelna.  Jest kilka szkiców, całkiem ciekawych, ktoś miał talent i wyobraźnię. Kartkuję dalej, moim oczom ukazuje się wielkimi literami napisane słowo PROLOG. Czuję że nie powinienem czytać, to cudza własność, prywatność... ale prywatność teraz już nie istnieje. Jesteśmy nadzy, obnażeni przed światem więc zaczynam czytać.

                                                           
   
                                                                    PROLOG

         Co byś zrobił gdyby nagle cały świat miał  się skończyć w jednej chwili. Twoi bliscy, wszystko co znałeś zostanie obrócone w pył. Tak właśnie czułem się tego dnia. Nad moim rodzinnym miastem zawisło widmo śmierci, cała planeta została zalana morzem radioaktywnego pyłu który zmienił cały świat w jedno pole bitwy. Nagle zapanował chaos którego nikt nie był w stanie zatrzymać. Dźwięki syren które nigdy nie miały być użyte nagle napełniły całą przestrzeń swoją przeciągłą melodią zapowiadającą zagładę. Nie pamiętam już jaki to był dzień, miesiąc czy rok. Czas dla mnie stanął w jednym miejscu. Z perspektywy czasu wydaje mi się to głupie, o takich rzeczach czyta się tylko w powieściach fantastycznych, lecz niestety przez zawiść i zachłanność człowieka straciliśmy wszystko.

Dzisiaj mało kto jest w stanie opisać jak wygląda „stary świat”, ponieważ tak nazywamy to co jest na górze. Tylko nieliczni mają wstęp do tej krainy z dawnych lat. Pomimo tego że ludzkość jakoś dostosowała swoje życie do obecnych warunków cały czas potrzebujemy artefaktów przeszłości. Nieliczni którzy przedostają się na powierzchnie nazywani są potocznie stalkerami. I ja jestem jednym z nich…

Teraz gdy planeta przypomina jedno wielkie miasto widmo a jej nowi mieszkańcy zapanowali na powierzchni , spychając człowieka do podziemi, wydaje mi się to nie istotne jak to się stało. Jedyne co jest teraz mi znane to mroki kanałów które stały się moim domem. Domem dla całej ludzkości…
Sam nie wiem dlaczego układam sobie to wszystko w głowie ale teraz gdy nie mam już niczego i na niczym mi nie zależy staje się to łatwiejsze. Nigdy nie przypuszczałem że tak to się skończy. 
Leżę teraz na ziemi i nawet nie mogę się poruszyć. Została mi tylko jedna kula w magazynku. Kula która pozostała dla mnie. Ostatnia rzecz jaką mam tylko dla siebie i której nikt mi już nie odbierze.


                                              http://19tool10.deviantart.com/

          Krótko i na temat, chociaż to miła odmiana od codziennych napisów na murach które przypominają nam o śmierci.... memento mori. Stoję tak dalej a tekst zapełnia pustkę w mojej głowie, wżera się w mózg i tam zostaje, powoli przetrawiam w myślach to co przeczytałem. Ktoś miał ładny charakter pisma, miękki, lekki, delikatnie pochyły, jednak nie jestem w stanie rozpoznać płci autora... ale to nie jest istotne. Przeglądam tekst jeszcze raz, rozbieganym wzrokiem szukam jakichś informacji o miejscu, intencjach... i jest na dole pod tekstem, malutkimi literkami data, chociaż tyle. Rok... dokładnie rok przed tragedią, przed pierwszymi wiadomościami o katastrofie, uciekaniem, wrzaskami, umieraniem... A mówi się że każdy gatunek wyczuwa swoją zagładę.
         Zamykam zeszyt i chowam do głębokiej kieszeni mojego wysłużonego płaszcza, zaopiekuję się tym małym przesłaniem które będzie teraz moim artefaktem. Zastanawiam się, gdzie ruszyć dalej? Nie liczymy teraz czasu, dni ani godzin... mimo wpływów i starań by zębatki systemu nadal chociaż nieudolnie się poruszały niewielu ludzi ma swoje stałe zajęcia, poza dziwkami... one zawsze będą miały co robić.

PROLOG- Autor Piotrek :)